Książka nic nie wnosząca. Autorka jest zwolenniczką ewolucji, to słowo przewija się na każdej stronie. Wrona nowokaledońska brodata i narzędzia które ta wrona wytwarza także są przytaczane przy każdej sposobności. Infantylizm potęguje używanie ‘‘ x milionów lat temu‘‘ aby uwiarygodnić ewolucję jak i wprawić czytelnika w stan wow.
Autorka odżegnuje się od antropomorfizacji, choć niezawsze udaje jej się uniknąć tej pułapki. Przykłady "genialnych" zachowań dotyczą nie tyle samych gatunków ( choć i tak się zdarza) ile pojedynczych, konkretnych osobników. I to duży plus tej książki - podmiotowe traktowanie innych gatunków i ich przedstawicieli. A co do antropomorfizacji - niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy się w nią nie uwikłał.